EPILOG

Po długim wahaniu postanowiłem zakończyć pracę z prowadzonym od ponad 500-set dni blogiem pt. "Poezja, którą da się czytać". Jak spostrzegliście 7 ostatnich postów zasadniczo odbiegało tematem od wcześniejszych treści, dlatego zostały przeniesione do nowoutworzonego bloga, który będzie poruszał właśnie taką tematykę. Mam nadzieję, że te ważne tematy wciągną was i zachęcą do czytania, i czynnego uczestnictwa w życiu nowego bloga pt. "Tropem dziwactw i bezsensu". Zapraszam. Oto nowy adres pod którym mnie znajdziecie:

http://tropem-dziwactw-i-bezsensu.blogspot.com

wtorek, 2 marca 2010

Dzień 367

Drugi dzień marca zbliża się do godziny 20:10. Jakbym zlikwidował dwukropek między cyfrą wskazującą godzinę, a czyfrą wskazującą minuty, połączenie ich dałoby nam aktualny wskaźnik rok 2010. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie jaki będzie i co przyniesie... ale czy warto się nad tą niewiadomą głowić, zastanawiać...? Moim zdaniem nie warto. Szkoda czasu i nerwów. Natomiast zawsze i o każdej porze warto jest zastanawiać się nad swoim stosunkiem do innych ludzi. Nad własny stylem, kulturą, uczuciami, uprzejmością, tolerancją i akceptacją tego co nas otacza. Warto jest zadawać sobie pytanie: Dokąd zmierzam...? Dokąd chcę iść...? Czy lepiej jest mieć przy sobie szczerych i gotowych nieść pomoc przyjaciół, czy lepiej jest żyć z agresją, ignorancją i brakiem zaufanie do każdego, kto się do nas zbliży. Często jest tak, że za swoje niepowodzenie, brak szacunku, szczęścia i braku miłości winimy cały świat i wszystkich żyjących w nim ludzi... Jednak czy słuszne są takie gorzkie pretensje...? Oczywiście, że nie. To rozżalenie zasłania i tak już mało co widzące oczy. To smutek samotności i braku miłego przyjaciela sprawia, że brakuje w ludziach samokrytycznej i sprawiedliwej oceny. To brak zaufanego przyjaciela i choćby odrobiny miłości sprawia, że zachowujemy się irracjonalnie... Prawda jest taka, że to my sami budujemy sobie przyszłość... przyszłych przyjaciół i każdą minutę życia... A więc baczmy na to co myślimy, co rozsiewamy innym ludziom pod nogi bo z tych ziarenek powstanie nasze późniejsze i całe życie... Jak mówi jedno z przysłowm naszych dziadków..."Zanim coś powiesz to się dziesięć razy zastanów...!!!"

2 komentarze:

  1. " STOSUNEK DO INNYCH LUDZI "... TAK TO OD NIEGO W DUŻYM STOPNIU ZALEŻY NASZE ŻYCIE. JA STARAM SIĘ OTACZAĆ DOBRYMI , CIEPŁYMI LUDŹMI , CENIĘ SOBIE KULTURĘ, SPOKÓJ I KLASĘ CZŁOWIEKA . TO BARDZO WAŻNE, BO TACY LUDZIE EMANUJĄ DOBRĄ ENERGIĄ A TO WPŁYWA NA OTOCZENIE , ŻE INNI LUDZIE TEŻ STAJĄ SIĘ MILSI, CIEPLEJSI . PRZEKONAŁAM SIĘ TEŻ , ŻE EMANUJĄC DOBRĄ ENERGIĄ PRZYCIĄGAMY DO SIEBIE I POZNAJEMY LUDZI NAM PODOBNYCH .
    JA NIE LUBIĘ AGRESJI, CHAMSTWA , ZAKŁAMANIA I ZAWIŚCI . CENIĘ LUDZI ZA TO JACY SĄ A NIE ZA TO ILE POSIADAJĄ . ŻAL MI TAKICH LUDZI, KTÓRZY MAJĄ ŻAL DO INNYCH, KTÓRZY MAJĄ OD NICH WIĘCEJ PIENIĘDZY, LEPIEJ IM SIĘ WIEDZIE , MAJĄ DOBREGO MĘŻA A SAMI MAJĄ JEDYNIE... PRETENSJE DO CAŁEGO ŚWIATA ZA WŁASNE NIEPOWODZENIA. A PRZEKONAŁAM SIĘ NA PRZYKŁADZIE OSÓB , KTÓRE MI BARDZO ŹLE ŻYCZYŁY... ICH ŻYCZENIA SIĘ SPEŁNIŁY TYLE, ŻE TO WRÓCIŁO DO " NADAWCY " TYCH ŻYCZEŃ.
    MYŚLĘ, ŻE OTACZAJĄC SIĘ CIEPŁYMI , ŻYCZLIWYMI LUDŹMI ŁATWIEJ WŚRÓD NICH ZNALEŚĆ DOBRYCH PRZYJACIÓŁ A ONI SĄ NIEZBĘDNI W ŻYCIU. BYWA NIESTETY TAK, ŻE RELACJE RODZINNE UKŁADAJĄ SIĘ CZASAMI ŹLE , CZY TEŻ INNE PRZYPADKI LOSOWE SPRAWIAJĄ , ŻE ZOSTAJEMY SAMI , WTEDY CUDOWNIE JEST JAK STANĄ NA NASZEJ DRODZE PRZYJACIELE , ALE TACY PRAWDZIWI... PREZ WIELKIE "P" . TO ONI SĄ PRZY NAS JAK POTRZEBUJEMY WSPARCIA ... I ODWROTNIE. ONI NIE POZWOLĄ NAM NA NUDĘ I SAMOTNOŚĆ , POMOGĄ I WESPRĄ CZYM TYLKO MOGĄ.
    A JESZCZE JAK MAMY U SWEGO BOKU KOCHANEGO PARTNERA , TO WTEDY NASZE ŻYCIE NABIERA PIĘKNYCH BARW CZEGO WSZYSTKIM ŻYCZĘ. BOŻENKA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kim jest dla mnie drugi człowiek?
    Jest zagadką, niespodzianką, odkryciem,nadzieją a zarazem zagrożeniem, jest plątaniną sprzeczności. Staram się na ile to możliwe, na ile mi na to pozwoli, poznać go, zrozumieć pobudki jego działania. Słucham uważnie tego co mówi, analizuję, konfrontuję z tym co robi i na tej podstawie buduję obraz danej osoby. Mój stosunek do Niej zależy od tego co "widzę oczami mojej duszy".
    Czasami mimo jej oschłości, dystansu, a nieraz wręcz wrogości trwam przy kimś, ponieważ wiem, że to tylko pozory, że to forma samoobrony. Zdarza się, że tym co mówię i robię staram się tą osobę sprowokować, gdyż tylko wtedy jest w stanie wyrzucić z siebie to co ją dusi, boli, zniewala, złości jak również odkryć swoją prawdziwą twarz.
    To nic, że staję się przysłowiowym "kozłem ofiarnym", ponieważ albo przekonuję się z kim tak naprawdę mam do czynienia, albo i to dużo częściej po takim wybuchu pada słowo: przepraszam i raptem On/Ona zaczyna mówić, mówić, mówić o sobie, o swoich problemach, kompleksach, o tym co go/ją gnębi - tama pękła.
    Z wroga staje się przyjacielem - takie przyjaźnie potrafią przetrwać w przyszłości nie jedną zawieruchę.
    Patrzmy na ludzi tak jak byśmy patrzyli na nas samych - pozbawionych maski skrywającej nasze niedoskonałości, ułomności, wady, lęki. Przynajmniej spróbujmy.... a dostrzeżemy wtedy w tej drugiej osobie nie jakąś bezosobową istotę ale Człowieka, takiego jak my, spragnionego zrozumienia i akceptacji.

    OdpowiedzUsuń