EPILOG

Po długim wahaniu postanowiłem zakończyć pracę z prowadzonym od ponad 500-set dni blogiem pt. "Poezja, którą da się czytać". Jak spostrzegliście 7 ostatnich postów zasadniczo odbiegało tematem od wcześniejszych treści, dlatego zostały przeniesione do nowoutworzonego bloga, który będzie poruszał właśnie taką tematykę. Mam nadzieję, że te ważne tematy wciągną was i zachęcą do czytania, i czynnego uczestnictwa w życiu nowego bloga pt. "Tropem dziwactw i bezsensu". Zapraszam. Oto nowy adres pod którym mnie znajdziecie:

http://tropem-dziwactw-i-bezsensu.blogspot.com

niedziela, 28 czerwca 2009

Dzień 120

W tej chwili mija godzina 22,35... a więc mogę już rozpocząć pisanie posta. Dzień minął mi bardzo intensywnie. Włściwie cały czas byłem w ruchu. Na pogodę nie narzekam, bo od rana było bezchmurne niebo. Chociaż słoneczko spogladało na mnie poprzez zamgloną aurę, a pod koniec dnia zniknęło mi całkowicie z pola widzenia, miałem całkiem dobry humor. Mimo tej pozornie pieknej pogody pozostawało tak jakby mało widoczne jakby w strefie cienia. Pod koniec dnia spowiły go ciemne i ciężkie chmury i otoczyły straszne błyskawice... ulewa jednak na mnie nie spadła... jakoś tak po cichu zawisła nade mna... Czyżbym miał doświadczyć jej dopiero, albo już jutro???? Jak tu na wisi inaczej płynie życie i czas... Chce mi się biegać po zielonych łakach... leżeć w wysokich trawach leśnych polan i doświadczać pełnej jedności z całą naturą. Gdyby nie te zasłaniajace słońce sine i ciężkie od łez deszczu chmury, byłoby cudownie... Jedynie domowy kot łaził za mną, a własciwie przy mojej prawej nodze tak jakby wiedział co mi dolega i tak jakby chciał mi powiedzieć: Nie martw się, ja cię nie opuszczę i będę przy tobie do końca wszystkich dni... Najdziwniejsze z tego było to, że najpierw przyszedł pod okno przy którym siedziałem rano przy kompie i cichutko wółał mnie miałczeniem. Potem już nie chciał ode mnie odejść. Gdy ja siedziałem on leżał u mych stóp. Gdy szedłem gdzieś przez podwórko, on szedł noga przy nodze... Nawet gdy zacząłem go fotografować nie bał się a nawet tak jakby pozował do zdięć. Zrobiłem ich kilka, więc będę mógł je zaprezwntować wszyswtkim chętnym by go obejrzeć, czytelnikom mojego bloga... Życząc sobie i wam ciepłego słoneczka i wielkich i gorących uczuć szczęścia i radości pożegnam się... Dobranoc!

2 komentarze:

  1. NO, PROSZĘ, PROSZĘ JAKI NASZ BOGUŚ WYLUZOWANY,ZJEDNOCZONY Z NATURĄ I NAWET KOT SIĘ NA NIM POZNAŁ, ŻE TO DOBRY CZŁOWIEK.... I DESZCZ GO OSZCZĘDZIŁ .... W TREŚCI POSTA CZUĆ, ŻE WYPOCZYWASZ I ŁADUJESZ SWOJE AKUMULATORY NA KOLEJNE POSTY DLA NAS.... WYPOCZYWAJ I WRACAJ DO NAS....BOŻENKA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Bogusiu,,,oddaj kota ha,haaaaaaaaaaaa, gdzies go schował ;)?,,, a tak swoją drogą zastanawiam się skad ja tego kota znam ;)Pogoda też jakby z mojego nieba ha, haaaaaaaa. Jestem pewna,że ta natura bedzie miała wpływ na Twoją poezję. Joanna

    OdpowiedzUsuń