Dzisiaj zasiadłem do pisania o godzinie 21,58. to śerdnia pora jak na mnie.Czwartek jest trzecim dniem zimnych ogrodników. Jeszcze została zimna Zośka i będzie później już cieplutko...ale czy rzeczywiście będzie tylko cieplutko...? Czsem się tak zdarza, że i przy gorącym ognisku marzną nam plecy. Wtedy potrzebna jest druga osoba, która pledem utkanym z gorących uczuć okryje nam to przemarznięte miejsce. Rozetrze je swoimi dłoniami i poda kubek gorącej herbaty. Dobrze gdy jest obok taki ktoś...wtedy o ciepło możemy być spokojni...o wiele gorzej jest, gdy nie ma obok nikogo takiego... a jeszcze gorzej gdy jesteśmy odtrąceni... wtedy odmrożenie jest pewne jak amen w pacierzu...
Teraz kolej na następne zwrotki wiersza:
W jego miejsce wschodzi księżyc chudy,
Niby świeci, lecz poświatą zimną i bladą...
Może byłby zdecydowanie smaczniejszy,
Gdybym nakarmił go gorzką czekoladą.
Nie czuję od niego ni wsparcia ni otuchy,
Żadnego blasku, miłości, choćby gorąca,
Ten obiekt jest zawsze zimny jak biegun,
Nocą… nawet dniem i każdego miesiąca.
Jak na ironię brak w nim stabilnej postaci,
I choćby li tylko porządnego kształtu…
Chociaż lubi się zmieniać jak kameleon,
Nie wykręcę mu afery, ani nawet gwałtu.
czwartek, 14 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz