poniedziałek, 4 stycznia 2010
Dzień 310
Mija już godzina 19:55 toteż przyszedł czas na napisanie posta. Dzisiejszy dzień minął pod wpływem mroźnej zimy. Było 10 stopni na minusie i w koło pełno sniegu. To nastrajało mnie chłodno, tak i post będzie w takiej tonacji... A więc chciałbym dzisiaj poruszyć temat braku mądrości i rozwagi w ludzkim działaniu i zachowaniu. Konkretnie chodzi mi o lekceważenie tego co mamy i posiadamy. A głównie chcę się odnieść do tego co mamy, a na skutek rutyny i lekkomyślności lekceważymy. Zaiste rzecz to niepojęta. Dlaczego tak się dzieje, że wiele osób nie szanuje partnera lub partnerki. A tym bardziej nie szanuje uczuć, którymi są obdarzani. Najpierw całymi latami płaczą, lamentują i użalają się, głosząc wszystkim w koło, jacy to są nieszczęśliwi z powodu samotności i braku miłości… w konsekwencji tego niemal desperacko poszukują miłości, przyjaźni i szczęścia. Kiedy już się zdarzy, że szczęście dopisze i ktoś ich tymi uczuciami obdaruje… po bardzo krótkim czasie staje się to tym ludziom obojętne. Nagle przestają szanować to czego pragnęliśmy, bo już im wszystko o co tak usilnie zabiegali spowszedniało, a całe wspaniałe i wymarzone życie zaczyna ciążyć i wygląda tak jakby nie chcieli już tego co im zostało podarowane. Jak zrozumieć taki stan zachowań ludzkich. Czy jest to wynikiem niskiego rozwoju uczuciowego…? Czy może my ludzie mamy naturą destruktorów, którzy tkwią w odwiecznym cyklu: lamentowania – zdobywania – niszczenia…? Śmiało można by założyć właśnie takie mechanizmy działania, bo szybko okazuje się, że po zatraceniu otrzymanej miłości… niemal natychmiast po stracie tychże uczuć i osób, zaczynają doceniać to co utracili… Najczęściej dzieje się tak, że pragną kochać, gdy już nie ma co lub kogo kochać… O dziwo, nagle okazuje się, że rozumieją własne błędy… ale w takiej chwili najczęściej jest to już przysłowiowa „musztarda po obiedzie”… Bo gdy się miało szczęście, trzeba było go trzymać obydwiema rękami. Pielęgnować, dbać, podlewać. Stracić szczęście, które niestety nie trafia się codziennie… to brak wyobraźni i wręcz niepojęta głupota. Zaniedbać czyjąś miłość i wszystkie towarzyszące jej pozytywne uczucia to samozagłada, a kiedy wszystko zniknie bezpowrotnie i zostanie już tylko fotografia - to jest to jak nicość próżni… jak śmierć własnego serca… i w takim przypadku… mimo własnej głupoty… zostaje natychmiast uruchomiona nadzieja… bardzo maleńka nadzieja na odmianę zgotowanego samemu sobie losu… a ona, choć moim zdaniem nie powinna przysługiwać tym, którzy sami doprowadzili się do rozpaczy daje im ponowną szansę… bo nadzieja, choćby najniklejsza zawsze umiera ostatnia. Ale jeśli jest poparta wiarą nie umrze tylko wbrew i na przekór logicznemu myśleniu… poprzez powielaną powtarzaniem mocy na poziomie energetycznym w końcu nabierze mocy sprawczej i materializując się, zacznie odmieniać nasz los… a kiedy ponownie zaświta, gdzieś tam u kogoś, kto ją już raz zatracił, rozbłyśnie szczęściem… a potem… a potem ten sam byt ludzki zrobi wszystko żeby ją znowu zbezcześcić…!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
TAK...SAMA DOŚWIADCZYŁAM TAKIEGO UCZUCIA BEZ SZACUNKU, DBANIA O NIE [ CHOĆ TERAZ DZIĘKI WIEDZY ZDOBYTEJ DZIĘKI TOBIE , TEŻ BYM POSTĘPOWAŁA TROSZKĘ INACZEJ ]. I NAWET USŁYSZENIE OD BYŁEGO MĘŻA, KTÓRY ODSZEDŁ Z " PRZYJACIÓŁKĄ DOMU , KTÓRA TEŻ MIAŁA PRAWO UŁOŻYĆ SOBIE ŻYCIE " ŻE WIE, ŻE POPEŁNIŁ WTEDY BŁĄD... NIE JEST DLA MNIE ŻADNĄ SATYSFAKCJĄ.
OdpowiedzUsuńJEST TO FAKTYCZNIE BARDZO DZIWNE, ŻE SPOTYKAMY NA SWEJ DRODZE WSPANIAŁĄ OSOBĘ, TĘSKNIMY DO KOLEJNEGO SPOTKANIA, WRESZCIE JESTEŚMY JUŻ RAZEM, WIELKA EUFORIA , KTÓRĄ MOŻNA PORÓWNAĆ DO SYLWESTROWEGO FAJERWERKA ,KTÓRY WYSTRZELONY SKRZY SIĘ FERIĄ PIĘKNYCH BARW A POTEM GAŚNIE, NIKNIE I ZOSTAJE TYLKO MARNA RESZTKA. O TO WSPÓLNE ŻYCIE TRZEBA DBAĆ . I NIE POLEGA TO NA TYM , ŻE CZASAMI PRZY OKAZJI DAMY SWOJEJ PARTNERCE METROWE RÓŻE, BO CHYBA MOŻNA CZĘŚCIEJ PODAROWAĆ JEDNĄ MAŁA RÓŻYCZKĘ , CZY MAŁY BUKIECIK... ALE NAPRAWDĘ Z SERCA. RAZEM WYKONYWAĆ ZWYKŁE, CODZIENNE PRACE DOMOWE [ WBREW POZOROM TO BARDZO ŁĄCZY, BO BĘDĄC RAZEM np. W KUCHNI MOŻEMY TEN CZAS WYKORZYSTAĆ NA ROZMOWY A POTEM WOLNY CZAS TEŻ SPĘDZIĆ MIŁO RAZEM. A MODEL " ONA PRZY GARACH A ON Z GAZETĄ, PIWEM I PILOTEM " NISZCZY ZWIĄZEK I POWODUJE BRAK CZASU I CHĘCI NA WSPÓLNY SPACER, CZY INNE BYCIE RAZEM ].
ŻYCIE SKŁADA SIĘ Z " DROBIAZGÓW ', TA ZWYKŁA CODZIENNOŚĆ, POWTARZALNOŚĆ... TRZEBA BARDZO DBAĆ, ŻEBY NIE WKRADŁA SIĘ NISZCZĄCA RUTYNA.
ALE ŻEBY TAKI ZWIĄZEK TRWAŁ TRZEBA PRAWDZIWEJ MIŁOŚCII STARANNOŚCI W DBANIU O NIĄ , TOLERANCJI [ CO DAWNIEJ BOGUSIU NAZYWAŁAM KOMPROMISEM ], POGODZENIA SIĘ I ZAAKCEPTOWANIA WPŁYWU CZASU NA NASZ WYGLĄD , WSPIERANIU WZAJEMNYM W CHOROBACH . I JAKIE TO PIĘKNE JAK PARA WIEKOWYCH " GOŁĄBECZKÓW " [ MIMO, ŻE URODA JUŻ PRZEMINĘŁA ]MAJĄ SOBIE NADAL DUŻO DO POWIEDZENIA, CIEPLUTKO NA SIEBIE Z WZAJEMNĄ TROSKĄ SPOGLĄDAJĄ... ALE ONI TEN SWÓJ ZWIĄZEK PIELĘGNOWALI PRZEZ LATA, DBALI O NIEGO , BO NIE MA LUDZI IDEALNYCH I PEWNIE NIE RAZ MUSIELI SOBIE WYBACZAĆ , ALE ROBILI TO , DBALI O TĘ MIŁOŚĆ I DZIĘKI TEMU MOGĄ TERAZ RAZEM SIEDZIEĆ NA ŁAWECZCE W PARKU I BYĆ WZOREM DLA NAS , ŻE WARTO DBAĆ O TĘ MIŁOŚĆ , KTÓRA NAS POŁĄCZYŁA [ NO CHYBA, ŻE BYŁO TO CHWILOWE ZAUROCZENIE LUB CO GORSZA WYRACHOWANIE, TO MYŚLĘ , ŻE WTEDY TE SZANSE SĄ NIKŁE, CHYBA ŻE GODZIMY SIĘ NA ŻYCIE OBOK , CHOĆ POD JEDNYM DACHEM...].
KOCHANI SZANUJMY DRUGIEGO CZŁOWIEKA [ NIE TYLKO W ZWIĄZKU ] I DBAJMY O MIŁOŚĆ... BO WARTO.
KILKUKROTNE ZMIANY " NA NOWSZY MODEL " KOŃCZĄ SIĘ ZAZWYCZAJ KRZYWDĄ I BÓLEM WIELU OSÓB A I DLA TEGO " KONESERA " NIE ZAWSZE WYCHODZĄ " NA PLUS ", BO MOŻE TEŻ SIĘ DOCZEKAĆ " TAKIEJ ZMIANY " TYLKO W DROGĄ STRONĘ A WTEDY ZOBACZY SAM JAK TO BOLI... BOŻENKA.
Dzisiejszy temat jest jednym z najtrudniejszych tematów!!
OdpowiedzUsuńRaz chcemy dawać szczęście,a raz niszczymy to co jest w związku między partnerem,a nami....tak my też bywamy destrukcyjni!
Tak kochani,najpierw jest zauroczenie, miłość i cudowne "motyle w brzuchu"i kochasz cały świat,potem szara codzienność,niedbałość i rutyna zabija powoli uczucie,które tak jak nie podlewany ogród umiera umierająteż nasze uczucia...a my, zabiegani,zmęczeni i częściej źli niż uśmiechnięci nawet tego nie zauważamy!!
Gdy jednak czasem dostrzeżemy ,że coś się stało,zmieniło,czasem jest już za późno na ratowanie czegokolwiek!
Bywa i tak,że jedna ze stron przeprasza,obiecuje...daje złudną nadzieję,że tym razem to już na pewno będzie inaczej,ale jak pisze Paulo Coelho:
"Ci,którzy składają przyrzeczenia bez pokrycia,stają się bezradnii przegrani,
ale tak samo kończą ludzie,którzy rozpaczliwie wierzą w czcze obietnice"...
więc w niedługim czasie sytuacja się powtarza,a my wpadamy w sidła własnej uległości i głupoty....a potem to już zostaje tylko złość,i frustracja na siebie i innych!
Tak oto po latach bycia z kimś zostajesz samotny i całymi dniami myślisz.. gdzie popełniliście błąd,gdzie podziała się miłość, a no nigdzie poszła tam gdzie ją posłaliście oboje i przez waszą głupotę ...poszła do diabła!!!!
Piszę to na bazie własnych doświadczeń i sądzę,że wina zawsze leży po dwóch stronach i nie ma tu mniej winnego lub więcej....zawsze pozostaje pytanie...co mogłam-mogłem zrobić ,aby do tego nie doszło,czy zrobiłam/zrobiłem wszystko,aby wróciło to uczucie...czy dbaliśmy o siebie w codzienności....
Mam tylko nadzieję,że jeżeli jeszcze kiedykolwiek dane mi będzie spotkać człowieka z którym połączy nas pokrewieństwo dusz i miłość,to mając już troszkę mądrości życiowej ,którą Ty Bogdanie przekazujesz nam na blogu i doświadczeń życiowych ,będę umiała dbać o to uczucie i nie pozwolę,aby umarło w ciszy....samotnie.....
Pozdrawiam i życzę spokojnego wieczorku...WIESIA