EPILOG

Po długim wahaniu postanowiłem zakończyć pracę z prowadzonym od ponad 500-set dni blogiem pt. "Poezja, którą da się czytać". Jak spostrzegliście 7 ostatnich postów zasadniczo odbiegało tematem od wcześniejszych treści, dlatego zostały przeniesione do nowoutworzonego bloga, który będzie poruszał właśnie taką tematykę. Mam nadzieję, że te ważne tematy wciągną was i zachęcą do czytania, i czynnego uczestnictwa w życiu nowego bloga pt. "Tropem dziwactw i bezsensu". Zapraszam. Oto nowy adres pod którym mnie znajdziecie:

http://tropem-dziwactw-i-bezsensu.blogspot.com

wtorek, 15 września 2009

Dzień 199

Mamy już godzinę 22:10. A to uświadamia mi prawdę, która mówi o tym, że czas już napisać dzisiejszego posta. Po przeczytaniu jednego z wpisów wyzwoliły się we mnie wspomnienia z dzieciństwa. Dzieciństwo to taki okres w życiu każdego człowieka w którym bardzo mocno utrwalają się w nas wszystkie miłe i niemiłe doznania. wielką wagę mają drobne sprawy związane ze sferą doznań emocjonalno uczuciowych. Często właśnie znakomicie pamiętamy takie rzeczy jak zapach jedynej piekarni, zapach i chrzęst liści klonu, chrupiące i mocno zarumienione bułedczki, czy też zapach okolicznego jeziorka. Ja wspominam landrynki, które jadłem pasjami. Jadłem w ten sposób, że gryzłem jedna po drugiej aż miałem pełne usta i już nie dawało się do nich włożyć ani jednego cukierka. Pisząc to mam pełne usta śliny o smaku tamtych landrynek. Pamiętam także maleńkie rogaliki z orzechami. Były twarde, bardzo słodkie i takie jakby lekko gumowe... ale smak ten pozostał we mnie do dzisiaj. Pamiętam też wiele innych rzeczy: Sok z ogórków kiszonych, czy kapusty i drzem wiśniowy... taki w blaszanych konserwach... jaki on był smaczny... niemal taki jak galaretka. Dzisiaj już nic z tych rzeczy nie zjemy. Wszystko jest inne, inny ma smak, albo smaku nie ma wcale... nawet sok z kapusty ma obrzydliwy smak i zapach... dzięki Ci za te miłe i cudowne wspomnienia... buziaczek ci się należy, a nawet dwa.
A teraz zamieszczę kolejne zwrotki poematu:

Cóż za przykład, co za klasa,
Bije w koło od grubasa.
Taka świętość… na ołtarze!
Już spaślaka wsadzić każe.

Niech pokłony biją wszyscy,
Obcy ludzie, także bliscy.
Cześć i chwała się należy,
Nawet jeśli ktoś nie wierzy.

Bądźcie cicho moi mili,
Klient zjawił się w tej chwili.
Kutwa chwycił się pod boki
I rozpoczął wredne toki.

Grucha, sapie, zęby szczerzy,
Chwali towar niezbyt świeży.
Ten z zaplecza, malowany,
Dziesięć lat już używany.

3 komentarze:

  1. Witam

    Możemy natomiast sami zrobić niektóre rzeczy..robić z rodziną , a taka wspólna praca bardzo zbliża wzajemnie a przy tym uczy :)))
    kochajmy się we wspólnej pracy...dla nas

    OdpowiedzUsuń
  2. MASZ RACJĘ PIRLIPATKO - JA MAM DWULETNIĄ WNUSIĘ JULKĘ I JUŻ CHYBA Z ROK TEMU KUPIŁAM 3 CZĘŚCIOWĄ KSIĄZKĘ KUCHARSKĄ DLA DZIECI.[ O CECYLCE KNEDELEK...] I JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ , KIEDY RAZEM BĘDZIEMY GOTOWAĆ I PIEC...
    BOGUSIU... TAKIE POWROTY DO CZASÓW DZIECIŃSTWA... ODMŁADZAJĄ NAS TROSZKĘ- DZIĘKI CI ZA TO [ TAKI PSYCHICZNY " LIFTING "] . JA PAMIĘTAM SMAK " SUGUSÓW " GUMĘ Z DONALDEM, Z LANDRYNEK WYBIERAŁAM TE BIAŁE, MIGDAŁOWE.... A PAMIĘTASZ KAMYCZKI... I SMAK " LODÓW BAMBINO " A SMAKU KIEŁBASY SZYNKOWEJ ...SZUKAM DO DZIŚ...
    CUDOWNIE TAK POWRÓCIĆ WE WSPOMNIENIACH... DO DZIECIŃSTWA [ MOŻE NIE ZAWSZE BYŁO WSPANIAŁE I DOSTATNIE... ALE JEST CO WSPOMINAĆ...]POZDRAWIAM. BOŻENKA.

    OdpowiedzUsuń
  3. Milo tak powspominac czasy dziecinsrtwa. Ja uwielbialam grac w pilke. Siatkowka, koszykowka i tzw dwa ognie. Byla tez zabawa w klasy.poniewaz bylam mięsozernym dzieckiem pamietam smak kielbasy, ktora tata przynosil z wedzarni od sasiada. Ta wedzarnia stala na podworku i wisialo tam pelno kielbas. Wtedy zjadlabym je wszystkie. Coz to byl za zapach>>>>>>>>..Pamietam magie swiat ,mamy wypieki i ten nastroj ,ooooooooooch ale sie zadumalam.......... teraz to tylko namiastka tego wszystkiego lub brak calkowity.pozdrawiam Nina

    OdpowiedzUsuń