W tej chwili jest już godzina 23:30... a więc niezwłocznie biorę się za pisanie posta. Dzień minął znacznie lepiej niż wczoraj. Co prawda od rana obfitował w nerwówkę, ale po południu było już dobrze, a wieczorem całkiem fajnie i bardzo przyjemnie. Mam kilka przemyśleń na trudniejsze tematy, jednak zgodnie z obietnicą nie będę o nich, przynajmniej przez kilka postów pisał... A może zatęsknicie za nimi i dacie mi w któryś wpisie do zrozumienia, że brakuje Wam tych tematów...? Tymczasem
chcę Wam przypomnieć o kolejnych zwrotkach mojego poematu...
Oto i one:
Dwa kibelki, umywalki,
Giętkie węże też do pralki.
Są konopie, są uszczelki
I otwieracz do butelki.
Sam właściciel był pokraczny,
Trochę dziwny, nieudaczny
Wzrost nieduży, czyli niski…
A charakter miał dość śliski.
Włos na głowie przerzedzony,
Brzuch do przodu wysadzony.
Oczka mętne w tył mu lecą
I spod powiek wrednie świecą.
To nie wszystko moi mili,
Powiem więcej już po chwili…
Pan ów głuchy ze starości,
Wciąż narzeka na ból kości.
środa, 9 września 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witam.Bardzo lagodnie Bogus nas traktujesz. przyznam ze brakuje mi Twoich madrych postow. Mysle ze nie pozwolisz dlugo czekac by mozna bylo poczytac madre tresci.Noooo a jegomosc z poematu jest taki jak sobie go wyobrazam.pozdrawiam Nina
OdpowiedzUsuń