Jest godzinka 21:45... a więc tak czy siak zabieram się za pisanie posta... Mam nadzieję, ze nie jesteście przytłamszeni postami o trudnym gatunkowo tematem uczuć... Choć to potrzebny i bardzo ważny temat muszę wam dać trochę wytchnienia. Pomyślałem, że już czas najwyższy abym rozpoczął po raz pierwszy w historii tego bloga prezentację któregoś z moich poematów. Jeszcze muszę chwilkę zastanowić się nad wyborem... ale tak naprawdę mam już pomysł co do któregoś z nich... Zrobię jeszcze tylko szybki przegląd i dołączę do posta kilka pierwszych zwrotek...
Oto one:
Niespotykanie życzliwy człowiek
Dawno temu, gdzieś w stolicy
Otworzyłem sklep w piwnicy.
Sprzedawałem w nim żarówki,
Szwarc powidło, boże krówki.
Różnej maści śrubokręty,
Kołki, nity, wszelkie wkręty.
Jakieś młotki, długie miarki,
Nawet pędzle przedniej marki
Oprócz klejów mam czajniki,
Wtyczki, kłódki, naleśniki
Jednym słowem mam stoisko,
W którym można kupić wszystko.
Zaraz obok, z prawej strony,
Siedzi sąsiad wystrzyżony.
Ma stoisko, w nim szpargały,
Rurki, kształtki, dyrdymały.
Witam i pozdrawiam wszystkich!
OdpowiedzUsuńDobrze Bogdanie,że teraz temat lżejszy!
Bardzo podoba mi się Twój poemat i oczekuję na dalszy jego ciąg! Myslę,że to nie ostatni jaki zaprezentujesz nam na swym blogu###
Ty pisz,a my będziemy z przyjemności czytać Twoje wiersze i poematy###
Witam. Dałes odetchnąc naszym glowom od trudnych i zyciowych tematow.Musimy sie przygotowac na dalsze Twoje madre przemyslenia by moc je komentowac. Poemat bardzo mi sie podoba . Czytajac go oczami wyobrazni widze wnetrze sklepu a sasiad wydaje mi sie niezbyt ciekawy i jak tytul mowi niezbyt zyczliwy. Czekam na dalszy ciag poniewaz zapowiada sie ciekawie.Pozdrawiam wszystkich serdecznie i sle caluski.Nina
OdpowiedzUsuń