niedziela, 6 września 2009
Dzień 190
Jest już godzina 22:30... a więc zaczynamy Moi Drodzy. W nawiązaniu do wczorajeszego posta chciałbym tylko powiedzieć, że podobają mi się dokonane w nim wpisy. Co za rzeczywistoś, realizm, prawda... i te poruszone pokłady własnych przeżyć i doświadczeń. Cóż może być lepszego i rzeczywistszego od własnych przeżyć!? Jak to możliwe, że mimo wielkiego uczucia miłości do drugiego człowieka zaniedbujemy je tak aż staje się przykrym obcowaniem!? Czy można kogoś kochać i nie chcieć mówić mu czułych słów? Czy można kogoś kochać nad życie i mimo to doprowadzać do zimnych klimatów między sobą. Czy można nie mieć potrzeby w sercu i nie mieć ochoty ciągłego powtarzania czułych słów swojej partnerce[owi]. Czy można w ogóle wytrzymać bez rozmowy... bez wysyłania ciepłej i uczuciowej wiedomości tej ukochanej osobie...???!!! Moim zdaniem NIE MOŻNA...!!! Uważam, że jeśli nie znajdujemy dla siebie tych wszystkich rzeczy, które tu wymieniam i nie chcemy, czy nie mamy potrzeby w sercu o nch mówić i zapewniać się nieustająco o własnych uczuciach dla siebie... po prostu brak nam w sercach prawdziwej miłości... To smutne... zwłaszcza dlatego, że jest nie pojęte i niezrozumiałe... to bardzo smutne bo wcześniejsze zapewnianie okazało się zwykłą grą do osiągnięcia innych celów... A co będzie gdy jednak okaże się, że te uczucia są w tej osobie, a mimo wszystko nie wzmacnia swojego związku tymi wszystkimi czułościami? Nawet na skutek całkowitego schłodzenia i spostrzeżenia, że jednak ma miłość w swoim sewcu, nie robi już nic by ją przywrócić swojemu związkowi i być w niej i cieszyć się i pławić tak jak było na początku, tylko dlatego że wzięły w niej górę chore ambicje i złe poczucie własnego honoru... Ano wtedy do końca życia będzie ta osoba tęsknić, wzdychać i płakać. Będzie wspominać i wyrzucać sobie swój irracjonalizm i nieprzejednaną postawę: "Jak nie to nie...- powie zadziornie... dam sobie radę i bez niej". Potem... rzeczywiście całe życie będą tylko porównania i nikt inny już nigdy nie da tego co dawał ktoś kto miał w sercu czyste i piękne uczucia... Może wtedy padnie gorzkie pytanie: Czy warto było być takim nieprzejednanym...?!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Odnosząc się do Twojego niedzielnego posta Bogdanie,chciałam tylko napisać,że czasem nie da się uratować związku , w którym tylko jedna osoba chce tego,a druga nie!
OdpowiedzUsuńNie można kogoś zmusić do miłości,czasem trzeba odejśc żeby dać wolność tej drugiej osobie,jak tego właśnie chce@
Wkładasz całego siebie w taki związek, a potem nagle okazuje sie,że tak naprawdę tylko Ty dawałeś siebie całego,a ktoś drogi był z Tobą z wyrachowania i własnego egoizmu,a jak tylko stanął na nogi i osiągnął co zamierzał,pokazał swoje prawdziwe oblicze!
Osoba,która szczerze kocha nie stawia Cię "pod ścianą" kazując wybrać między nim, a swoją rodziną,swoimi dziećmi,tymi których też kochasz,nie można matce kazać odrzucić własnych dzieci dla swojej własnej, chorej miłości!
Mając do wyboru tkwienie w takim związku, a samotnością wybór jest prosty!
Więc jak widzisz czasem nie ma czego ratować, rozmowy nic nie dadzą jeżeli miłość nie jest szczera,Ty dajesz z sibie wszystko, a ktoś wyszarpuje po kawałku twoją duszę i rani serce!
Trudno potem zaufać ponownie i wierzyć w głębię uczuć,choćby i tak było zawsze gdzieś w głębi serca nie będziemy wierzyc do końca i oczekiwać tego najgorszego@@
Pozdrawiam cieplutko wszystkich, napisz o czymś wesołym,bo tak mało mamy radości@@@
Czasem jest tak ze partnerzy ze soba rywalizuja we wszystkim.Jeden chce byc lepszy od drugiego.Tzn lepsza , ciekawsza praca, lepsze zarobki.Wymawiaja sobie wiele rzeczy np.wiecej pracuja, wiecej łoża na rodzine.czasem boja sie obowiazkow, przerastaja je.Nie ma rownosci miedzy partnerami. przeciez nie wazne kto ile, bo kazda praca jest tak samo wazna i cenna.W koncu to nasze wspolne dobro. Razem budujemy dom i harmonie tego domu.A do tego wszystkiego potrzebne jest zrozumienie, tolerancja , milosc i szczere rozmowy.Rozmowa to mocny wezel , ktory mozna zaciesnic kazdego dnia, by kiedys sie nie rozwiazal.Masz racje Wiesiu ze kto raz doznal zawodu ciezko sie potem pozbierac i zaufac kolejny raz.Tak mysle. Mnie byloby trudno zaufac.Nie zaznalam tego na szczescie wiec to sa moje tylko przypuszczenia.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam wszystkich serdecznie i sle caluski Nina