EPILOG

Po długim wahaniu postanowiłem zakończyć pracę z prowadzonym od ponad 500-set dni blogiem pt. "Poezja, którą da się czytać". Jak spostrzegliście 7 ostatnich postów zasadniczo odbiegało tematem od wcześniejszych treści, dlatego zostały przeniesione do nowoutworzonego bloga, który będzie poruszał właśnie taką tematykę. Mam nadzieję, że te ważne tematy wciągną was i zachęcą do czytania, i czynnego uczestnictwa w życiu nowego bloga pt. "Tropem dziwactw i bezsensu". Zapraszam. Oto nowy adres pod którym mnie znajdziecie:

http://tropem-dziwactw-i-bezsensu.blogspot.com

środa, 15 lipca 2009

Dzień 137

Jest dopiero godzina 20,40... ale ja już piszę posta...chcę by był wczwśniej niż zwykle... da to wszystkim jednakowe szanse przeczytania go dzisiaj...

Szczęście ciąg dalszy:
Pragnę nadmienić, że zauważyłem iż nie wszyscy czytelnicy dokładnie czytają moje posty. Myślę sobie, że nawet robią to pobieżnie i mało wnikliwie. Skoro to co napisałem odbierają personalnie to tylko potwierdzają moje spostrzeżenia w tej materii. W moim 136 poście nie ma ani jednego słowa, które by tyczyło istniejących trzech wpisów. Natomiast piszę o lenistwie w kierunku tych wszystkich, którzy umyli rączki i nie podjęli mojego wyzwania. Świadczyć to może o małej wartości jaką przywiązują do tak ważnego uczucia, czy stanu jakim jest szczęście. Jak wielokrotnie pisałem, tak i teraz upieram się przy tym, że każdy ma prawo do swoich przemyśleń i wniosków z nich płynących. Ja to akceptuje i nie wyrażam personalnie swoich myśli odnośnie słuszności danych stwierdzeń. Zawsze staram się wyrażać swoje uczucia i swoje przemyślenia niejednokrotnie oparte na empiryzmie i wiedzy wielkich tego świata. Sam także chce mieć ten komfort akceptacji moich myśli i uczuć przez innych czytelników, bo to jest jedyna słuszna droga do swobody myśli każdego z tu obecnych ale i nie tylko tu… także tyczy się to wszystkich ludzi na Ziemi. W mojej skali wartości, najważniejsza jest miłość, zaraz za nią stoi przyjaźń, a na trzecim miejscy znajduje się szczęście. Do wszystkich tych uczuć należy przyporządkować brak podłoża materialnego… jeśli udałoby się wyeliminować to podłoże to było by to, to o czym tu piszę od kilku miesięcy. Świat płynie, jest w ciągłym ruchu… i jeśli nie wszystko to przynajmniej znakomita większość jest wzajemnym przenikaniem. Czyli coś musi być czymś, żeby mogło być czymś innym. Ta żelazna zasada dotyczy również uczuć! Czyli miłości, przyjaźni, szczęścia i wszystkich innych, których doświadczamy tu na ziemi. I tak jak doskonały Bóg powiedział: „Ja jestem dobrem i jestem złem” należy uznać i zaakceptować ten stan rzeczy. To krótkie zdanie potwierdza, że aby być wielką miłością, przyjaźnią czy szczęściem trzeba składać się z wszystkich uczuć! Dobrym przykładem może być białe światło, które tak naprawdę jest spektrum wszystkich kolorów tejże tęczy. Komu trudno to zaakceptować niech sobie głowy tym nie zaprząta… niechaj nadal tkwi w swoim materialnym postrzeganiu świata… ale niech nie porzuca chęci poznania prawdy… choćby najmniejszymi kroczkami niechaj idzie do przodu… bo warto to robić gdyż każda droga gdzieś tam… nie wiadomo gdzie, ma swój kres… i chociażby tylko dlatego, że kiedyś tam dojdziemy warto przyspieszyć swoją indywidualną drogę rozwoju… tego tu na Ziemi i rzeczywistego, duchowego.

6 komentarzy:

  1. Boguśiu jestem usatysfakcjonowany Twoimi opiniami, oraz osób tu piszacych. Wybierając pozytywne aspekty możemy stworzyć przybliżoną definicję uczucia szczęścia.
    Pozdrawiam. FOTIN

    OdpowiedzUsuń
  2. No wlasnie.Miec szczescie, byc szczesliwym.Kazdy chce znac to uczucie. oczywiscie moze i powinien., bo to piekny stan naszego ducha.Szczescie to szeroko pojety temat.Znaczyc moze wiele. Tak jak napisales nalezy wykluczyc materializm, ktorynie buduje a niszczy to szczescie. To pogon ale nie za szczesciem ."jestem dobrem i jestem zlem". piekne zdanie. Mowi nam, ze bierzmy do zycia tylko to co dobre, zlo zostawmy badz go naprawiajmy, a szczescie bedzie blisko. Milosc, szczescie i przyjazn to sa te wartosci, ktore powinnismy w sobie posiadac i szczegolnie je pielegnowac.Naprawde warto wtedy zycie wyda nam sie piekne, swiat kolorowy a ludzie pelni wiary ,optymizmu i szczesliwi.Dzisiejszy post jak wszystkie doskonaly. daje wiele do myslenia nad soba i nad tym co sie wokol nas dzieje.dziekuje Bogus. Do mnie przemowily Twoje slowa doskonale.pozdrawiam Nina

    OdpowiedzUsuń
  3. CIESZĘ SIĘ Z NASZYCH DYSKUSJI NA TWOIM BLOGU. I CHYBA DOBRZE, ŻE PISZEMY CO MYŚLIMY , BO NIE ZAWSZE JESTEŚMY JEDNOMYŚLNI...[ CO NIE ZNACZY , ŻE NIE DOCENIAMY TWOJEGO ZDANIA... - ONO JEST ZACZYNEM DYSKUSJI... I MYŚLĄ PRZEWODNIĄ...] ALE MYŚLĘ, ŻE TO NADAJE KOLORYT I ZBLIŻA NAS DO SIEBIE I SKŁANIA DO PRZEMYŚLEŃ... BYŁO BY MIŁO, ŻEBY GRUPA " CZYTACZY " BYŁA WIERNA [ KILKA OSÓB SIĘ JESZCZE PRZYDA... BO NIE ILŚĆ A JAKOŚĆ CZYNI CAŁOŚĆ ]I ŻEBYŚMY SIĘ JAKOŚ INTEGROWALI...TAKA BEZPOŚREDNIA DYSKUSJA W NASZYM GRONIE....BYŁO BY CIEKAWIE...
    NO I BEZWZGLĘDNY JEST WZAJEMNY SZACUNEK... [BOGUSIU...MOŻE KIEDYŚ NAPISZESZ NAM POST WŁAŚNIE O SZACUNKU..BO JA POPIERAM TWOJĄ SKALĘ WARTOŚCI...ALE DODAJĘ WŁAŚNIE JESZCZE ...SZACUNEK WOBEC DRUGIEJ OSOBY ....A WŁAŚCIWIE WOBEC LUDZI... [BO CHYBA NIKT NIE LUBI CHAMSTWA, I PONIŻANIA INNYCH] A WIĘC DALEJ DO PISANIA... POZDRAWIAM WSZYSTKICH . BOŻENKA.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Boguś
    Dotarłam do połowy lipca i zatrzymałam się przy temacie szczęścia...już chciałam dopisać swój komentarz lecz uświadomiłam sobie, że jest mało przwdopodobne byś go przeczytał. Dlatego pozwolę sobie na krótką refleksję w tym akurat miejscu. Zgadzam się, że każdy je mierzy własną miarą...ja poznałam jego wartość dopiero w chwili, gdy podjęłam walkę o życie i zdrowie swego syna. Zawsze będę pamiętać dzień, gdy poczułam, że ziemia usuwa mi się spod nóg - wiadomość, że moje dziecko ma nowotwór i niewielkie szanse na wyzdrowienie była jakby nie z tego świata. To przyjaciele wtedy myśleli za mnie. Dopiero po trzech nieprzespanych nocach otrząsnęłam się i zaczęłam myśleć racjonalnie: MUSZĘ ZAUFAĆ LEKARZOM I WALCZYĆ. Klinika we Wrocławiu na dwa lata stała się naszym drugim domem. Było ciężko, ale dałam radę i chociaż sama potrzebowałam wsparcia uśmiechałam się każdego dnia do swego syna powtarzając mu, że rak boi się ludzi wesołych i od nich ucieka...Uciekł od nas i to jest szczęście. Szczęście moje i Patryka, bo los nam dał być ze sobą. Gdyby nie moja decyzja o adopcji być może Patryk nie miałby tyle szczęścia? A ja nie poznałabym jego smaku? Bo ja wiem jak smakuje szczęście! Wiem, że wtedy jest się szczęśliwym, gdy można samego siebie dać...

    Chyba na razie odłożę czytanie lipcowych zapisków...ale do dzisiejszego posta zajrzę na pewno.
    Przesyłam dużo serdeczności
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga Pani Elu,
    ja też nadrabiam zaległości w czytaniu bloga i trafiłam właśnie na pani posta. Jestem pełma podziwu dla pani i pani synka. Nie wyobrażam w swoim życiu takiej sytuacji. Podziwiam panią podwójnie, raz że, jak domyslam się z treści, adoptowała pani Patryka, a drugie, że potrafiła pani tak walczyć o jego życie. I ta piękna argumentacja, ze "rak boi sie ludzi wesołych". Taka mądra i prosta na tyle, aby była zrozumiała dla dziecka. Mam nadzieję, że już teraz wszystko będzie dobrze. Zyczę Wam tego z całego serca.
    Co do szczęścia...Dla każdego ma ono inne znaczenie i jest czym immym. Na różnym etapie życia jest różnie spostrzegane, ale zgadzam się z panią, że mozna być "szczęśliwym, gdy można samego siebie dać".

    OdpowiedzUsuń