I proszę, już stuknęła pięćdziesiątka. Nawet napisałem poemat pt. "Po pięćdziesiątce". Wiem, wiem, chielibyście go przeczytać... niestety nie będę go tutaj prezentował, bo jest sprośny i zawiera słowa ogólnie uznawane za wulgarne. Jest godzina 23,45. Czyli mieszczę się w czasie. Dzisiaj wyszedłem na spacer. Zaliczyłem około 10-ciu kilometrów. W parku skaryszewskim glądałem młode listki drzew i stokrotki na trawniku... słuchałem śpiewu ptaków i znosiłem jazgot rozbieganych psów... no i oczywiście szukałem natchnienia i tematu do napisania czegoś pogodnego... Powiem szczerze, było całe mrowie spacerowiczów z psami i rowerami. Szusowali niebezpiecznie pomiędzy idącymi, a mnie to mocno rozpraszało i weny twórczej nie znalazłem... może innym razem się uda... a teraz kolej na następne dwie zwrotki ostatniego wiersza:
A może jestem falą wzburzoną,
Gdy sztorm szaleje i siecze ulewa.
Może wysokim masztem żaglowca,
Na którym siądzie zbłąkana mewa.
A może zefirkiem, który powiewa…
Gdy skwar i spiekota szaleje lipcowa.
Może kokoszką znosząca jaja złote,
Lub psiną, która ze strachu się chowa.
niedziela, 19 kwietnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To mi podoba się,ciekawe kim jest autor?
OdpowiedzUsuń