wtorek, 14 kwietnia 2009
Dzień 45
Zasiedziałem sie trochę. Jest godzina 23,50. Pobrałem wersję tłumacza-lektora, który czyta na głos moje wiersze. Trochę to śmiesznie brzmi, bo on nie kładzie nacisku na rym...na akcent i nie zawsze zwraca uwagę na znaki przystankowe. Czyli czyta jak maszyna. W trakcie czytania pokładałm się ze śmiechu. Jednak muszę przyznać,że jak na automatyczne czytanie, czyta wyraźnie i właściwie nie ma problemu z wypowiadaniem nawet tych najtrudniejszych wyrazów. Brak mu intonacji i tej płynności, której potrzeba do czytania...szczególnie poezji. Moja lektorka bije go na zbity pysk...ona po prostu czyta pięknie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz