wtorek, 7 kwietnia 2009
Dzień 38
Witam wszystkich, którzy mnie czytają. Dochodzi już godzina 22,56... a więc mój czas już nadchodzi. Zbliżają sie święta Wielkanocne. To pora na sprzątanie, porządkowanie i refleksję nad sobą, przemijającym czasem i bliskimi. Tymi, którzy są, których nie ma i tymi, którzy są a jednak ich nie ma. Rozbiegane myśli nie obejmuję wszystkich i wszystkiego jednocześnie. Dopiero ukierunkowanie ich na właściwą osobę daje nam skupienie, spokój, odprężenie, ale i radość i nadzieję... Tak. Ukierunkowanie daje nadzieję... nadzieję na wieczność. Mógłbym napisać komuś pean, albo pean na swoją cześć. Mógłbym wykuć w granicie czyjeś popiersie, albo uwiecznić sam siebie w kamieniu i patrzeć marmurowym sercem i oczami na świat i ludzi. Szczególnie na tych bliskich mojej duszy... i na tych którzy mnie kochają... ale czy wtedy będę mógł dawać ciepło i uczucie, albo łzy...? Czy moje kamienne oczy uronią choć jedna łzę... Czy moje kamienne serce zatęskni choć jeden raz za piękną miłością... Mówię Wam, po srokroć lepiej być najmarniejszym pyłkiem... ale z żywym sercem i z oczami, które potrafia ronić łzy... wszystkie łzy. Te radości i te smutku. Te tęsknoty i szaleństwa... Bo tylko prawdziwe uczucia są wieczne...i wieczne są prawdziwe łzy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz