Jak zwykle dzisiejszy dzień zakończę dopiskiem do bloga. Jest godzina 22,13. Trzynastka to moja szczęśliwa liczba, a gdy wypadnie jeszcze w piątek, to jest już pełnia sukcesu. Zawsze i wszystko bardzo dobrze mi każdego, oznaczonego tą datą dnia wychodzi. Chociaż dzisiaj nie jest 13-ty, jednak jest piątek, więc po wczorajszym marazmie poetyckim, dzisiaj napisałem nowy wiersz i jego właśnie chcę dzisiaj tu zaprezentować, co niezwłocznie czynię:
Ziąb marcowy
Za oknem ziąb straszny…
I północny wiatr lodem wieje.
Mimo tak skrajnych warunków,
Moje serce za życiem szaleje.
Kolejny marcowy dzień…
Pędzi chmury zgorzkniałe.
Wszystkie takie bardzo sine,
Ciężkie i deszczem nabrzmiałe.
Idę ulicą dziwnego miasteczka,
Wyciągam zziębnięte dłonie.
Dokoła drzewa w pół zgięte,
Trwają w wichrowym pokłonie.
Szukam ciepłego schronienia,
Ale nikt mnie nie prosi do domu.
Pukam do furt wykwintnych,
Ale otworzyć ich nie ma komu.
Ty jedna stoisz przy mnie cieniem,
I nie boisz się zimnego podmuchu.
Grzejesz mnie ust oddechem,
W gorącym miłości odruchu.
Potem poszliśmy nad dziką rzekę,
Ogrzać dłonie przy ognisku…
A tam na brzegu, dwa łabędzie,
Złączone w miłosnym uścisku.
Bogdan Chmielewski
piątek, 6 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz