Niedziela, godzina 21,52.Jak na mnie, to wcześnie wziąłem się za nowy wpis. Cały dzień wyplatałem. Mam ponacinaną skórę na palcach i bolące nadgarstki. Po obiedzie wyrwałem się na spacer. Jest koło mnie wielki park do którego lubię chodzić. Jest tam taka cisza i spokój.Słuchałem śpiewu ptaków i oddawałem się zadumie. W takim miejscu przychodzą do głowy różne myśli. Często bywa tak, że w tym parku znajduję natchnienie na nowy wiersz, a czasem tęsknotę za wimaginowanym rajem... Innym razem siadam na ławce... tuż nad wodą. Obserwuję kaczki pływające na wodzie i wyciszam emocje. Wtedy jednoczę się z naturą bardzo mocno i ma wrażenie, że za chwilę rozpłynę się w niej na zawsze... Bardzo mnie boli, że ludzie niszczą ten piękny świat...może na tą okoliczność zamieszczę tu swój wiersz...? Może ktoś go przeczyta i zastanowi się nad sobą, gdy będzie bezmyślnie wyrzucał na trawnik kolejną plastikową butelkę po napoju...
Czas jesieni
O tej porze, w dzikim lesie,
Gwałt podnoszą smukłe drzewa.
Powiew wiatru chłód już niesie,
A ptaszyna smutniej śpiewa.
Grzyb wysypał się obficie,
I zza krzaka okiem świeci.
Jakby czekał na przybycie,
Całej chmary swoich dzieci.
Trawa ochrą już się mieni,
Małe krzewy gubią liście.
A w koronie śpią w czerwieni,
Jarzębiny piękne kiście.
Jeleń wyszedł na skraj lasu,
Wszystkim, głosi swoją moc.
Robiąc przy tym dość hałasu,
Ryczy basem całą noc.
Gdzieś w oddali ludzi słychać,
Idą wprost w głęboki bór.
Każdy piękno chciałby wdychać
Ale w dłoniach taszczy wór.
Z worów sypią się plastiki,
Wszelkich flaszek cały stos.
Zaśmiecają obraz dziki,
Śmiejąc się naturze w nos.
Bogdan Chmielewski
niedziela, 15 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz