Wróciłem z pogrzebu. Pogrzeb to taka chwila, w której żegnamy sie z bliską, kochaną czy wywodzącą się z kręgów rodzinnych osobą. Jednocześnie jest to chwila, w której zjeżdza się cała rodzina i przez kilka godzin wszyscy są razem. To czas, w którym widzimy różnice wynikające z przemijania i wreszcie to czas, w którym poznajemy nowo narodzonych członków tej daleko mieszkającej rodziny. Rozmawiemy, chwalimy zalety czy urodę innych i rozjeżdżamy się po świecie lub kraju na następnych kilkanaście lat. Widząc taki stan rzeczy nasuwa się pytanie: Co się z nami dzieje, że nie potrafimy odnaleźć jednego, albo kilku dni by się spotykać jeśli nie raz w miesiącu, to może w każdym kwatrle każdego roku... Co z nami jest nie tak...? Chyba nie mamy zadnych uczuć do członków rodziny skoro potrafimy się zmobilizować do wspólnego zlotu tylko w godzinie cudzej śmierci...albo wesela kogś z następnego pokolenia... Czy my jeszcze potrafimy siebie wzajemnie kochać...?
A teraz czas na następną zwrotkę wiersza... Zaczyna się robić ciekawie. Wbrew mojej woli niektórzy widzę mnie na dnie emocjonalnego oceanu...ciekawy jestem gdzie będę za kilka dni...Hi,hi,hi.... Oto obiecana zwrotka:
cd.
Nie złapię nawet oddechu… zamknął ocean wody nade mną,
Nagle zrobiło się jakoś cicho, bez sztormu i bez sinej chmury.
Oto widzę delfina białego… nie mam pojęcia po co przybywa,
Wcisnął mi płetwę grzbietową do ręki i strzelił świecą do góry.
sobota, 28 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jakoś ma dziwne przeczucie ,że ten delfin nie jest tak zupelnie zwierzęciem.....ze jest to przenośnia, ale moze się mylę,
OdpowiedzUsuńw kazdym razie Twoja poezja jest dla mnie ciągle rozwijająca i mile oczarowująca,
buzialki
Odnoszę wrażenie, że jesteś miotany przez życie i prubujesz w tym zamencie odnależć przyjaciela takiego na dobre i złe.....
OdpowiedzUsuń