wtorek, 31 marca 2009
Dzień 31
A teraz czas już na dalszą zwrotkę wiersza. Powoli zbliżamy sie do końca. Oprócz tej, będzie tylko jeszcze jedna... a potem... a potem będzie koniec.
cd.
Przestałem się lękać dopiero, gdy dojrzałem zarys lądu przymglony,
Delfin prując falę po fali, jak szybka torpeda zmierzał w jego stronę.
Zanim mnie doholował do brzegu, jakby szukał miejsca bezpiecznego,
Gdy już byliśmy u celu, płynął tuż obok dając mi oparcie i ochronę.
poniedziałek, 30 marca 2009
Dzień 30
A teraz czas już na następną zwrotkę wiersza z delfinem w roli głownej:
cd.
Jego smukłe ciało, cięło jak klinga sztyletu wzburzoną powierzchnię,
Płynąc cichutko popiskuje, jakby mnie uspokajał, jakby informował.
Ufałem mu bardziej ze strachu o własne życia, niż z czystej wiary,
Trzymając w dłoni płetwę nadziei, bezwładnie obok żem dryfował.
niedziela, 29 marca 2009
Dzień 29
Mój dziadek miał piękny, w srebrnej kopercie sprzed wojny w 1914 roku kieszonkowy zegarek, ale nigdy go nie używał, by wiedzieć kiedy ma zjeść posiłek, kiedy się połozyć do spania, kiedy iść do pracy, czyli do lasu na obchód... niestety nie wiem czy kierował się zegarkiem ciągnąc babcię do łóżka... Zawsze trzymał go w mundurze galowym, króry zakładał tylko wtedy gdy szedł do Nadleśnictwa i do kościoła na południową mszę. Jego zgarek nie maił łańcuszka tylko porządny rzemień, który był przytwierdzony do dziurki służącej do zapinanie guzika w jego odświętnym mundurze. Może dlatego że go nie używał, a chcąc wiedzieć która jset godzina patrzył na słońce, przeżył prawie 80 lat...
Bardzo lubię gdy ktoś dobrze odczytuje moje intencje i zamysły zawarte w moich wierszach. Na mnie to działa jak mocno aromatyczny balsam wcierany w mocno bolące nadgarstki... aż chce się powiedzieć...super... masz buziaczka!
Teaz następna zwrotka wiersza...jesteście gotowi...!!!???
cd.
Płynął szybko… jak strzała puszczona z ręki łucznika do celu,
Myślałem, że już nie żyje… a wizja, której doznaję jest śnieniem,
Że to wysłannik z innych wymiarów wiedzie mnie ku przeznaczeniu,
Kiedy wywiódł mnie na powierzchnię, okryłem się zdziwieniem.
sobota, 28 marca 2009
Dzień 28
A teraz czas na następną zwrotkę wiersza... Zaczyna się robić ciekawie. Wbrew mojej woli niektórzy widzę mnie na dnie emocjonalnego oceanu...ciekawy jestem gdzie będę za kilka dni...Hi,hi,hi.... Oto obiecana zwrotka:
cd.
Nie złapię nawet oddechu… zamknął ocean wody nade mną,
Nagle zrobiło się jakoś cicho, bez sztormu i bez sinej chmury.
Oto widzę delfina białego… nie mam pojęcia po co przybywa,
Wcisnął mi płetwę grzbietową do ręki i strzelił świecą do góry.
piątek, 27 marca 2009
Dzień 27
cd.
Chcąc wyrwać się z uścisku odmętu, próbuję płynąć do góry,
Pragnę płuca nasycić powietrzem, choćby na chwilkę tycieńką.
Lecz na nic me próby… spadam w bezdenną czeluść topieli,
Och, gdybym złapał życie ręką, choćby na chwilkę maleńką…
czwartek, 26 marca 2009
Dzień 26
Ps. Wczoraj zmarła moja ulubiona ciotka...ostatnia ze swojego pokolenia. Teraz już wszystko będzie inne... Już nic nie będzie takie jak dawniej...Wielka szkoda.
cd.
Następny z wielu ciosów, niespodziewanie uderza o burtę,
Potężna siła z wściekłością stu wiatrów, rozbiła moją łupinę.
Straciwszy jedyne oparcie dla ciała, znalazłem się w wodzie,
A spienione fale tocząc swą kipiel, wciskają mnie w głębinę.
środa, 25 marca 2009
Dzień 25
cd.
Czasami huragan cichnie i słabną wściekle ryczące potwory,
Wtedy łapczywie wdycham zmierzwione wiatrem powietrze,
Ale po krótkiej chwili wytchnienia, zrywa się z podwójna siłą,
Szarpie i wyje… wydaje się, że zaraz wszystko w pył zetrze.
wtorek, 24 marca 2009
Dzień 24
"Szum fal i wiatr".
cd.
Żebym tak miał przy sobie chociaż jedno maleńkie wiosło,
Żebym tak dostrzegł najlichsze światło o nikłym odblasku.
Bo dokąd mam płynąć w tym kłębowisku spienionej wody,
Czy zdołam pokonać żywioły i wyrwę się z głębin potrzasku?
Dzień 23
cd.
Wsłuchując się w delikatny dźwięk płynący z głębiny,
Nie miałem pojęcia dokąd pchają mnie siły tajemne.
Ale ufny planom wyższym, zawierzyłem przeznaczeniu,
Bo znając życie wiem, że jasnością okryją się siły ciemne.
niedziela, 22 marca 2009
Dzień 22
cd.
Miotało moją kruchą łupiną na wszystkie strony,
Śliski ster co i rusz wypadał mi z bezsilnych dłoni.
Jednak pomimo potwornego ryku olbrzymich bałwanów,
Docierał do mnie piękny głos dzwonka z kipiącej toni.
sobota, 21 marca 2009
Dzień 21
Szum fal i wiatr
Wczorajsze smutne oczy, niosą blask radości,
Dzisiaj, w sercu moim gra już piękna muzyka.
Szum morskich fal i podmuch wiosennego wiatru,
Pchnął moją małą łódkę na głębinę pełną ryzyka.
Bogdan Chmielewski
piątek, 20 marca 2009
Dzień dwudziesty
Czy ktoś zapłacze
Czy ktoś po mnie szczerze zapłacze,
Gdy ruszę w podróż bardzo daleką
Czy w czyimś sercu siebie zobaczę,
Gdy będę hen, za dziewiątą rzeką.
Nad głową ludzi w szarych ubiorach.
Czarna chorągiew smętnie powiewa,
Ksiądz gruby, nuci jak na nieszporach,
A reszta zerka na omszałe drzewa.
Jeszcze płaczki lament do niebios niosą,
Ich małe oczy w łzach suchych toną.
Za krzakiem czai się kostucha z kosą,
Szuka, albo rozgląda się za cudzą żoną.
Płoną w przestrachu szklane lampiony,
Ich małe ognie drżą lichym płomieniem.
A ja patrzę z góry na wszystko zdziwiony
I widzę, że w dole staję się wspomnieniem.
Znienacka motyl usiadł przy mojej głowie,
Jaskrawą barwą zakłócił żałobną ciszę.
Nikt nie wie czego tu chce i co mi powie,
Bo tylko ja jego bezdźwięczny głos słyszę.
To mój posłaniec na ziemię sprawiedliwy,
Który teraz jest ze mną w cichej zmowie.
Choć jego żywot, wydaje się być parszywy
On jednak u Boga jest oczkiem w głowie.
Siedzi cichutko, rozgląda się i obserwuje,
Szuka tych, których serca są pełne cierpienia.
Wpierw bliskich, którym mnie szczerze brakuje,
A potem przyjaciół z prawdziwego zdarzenia.
Oto siostra obok wezgłowia przechodzi,
Strapioną twarz w obu dłoniach ukrywa.
Czuję, że mało ją śmierć brata obchodzi,
I widzę serce, w którym smutek nie bywa.
Jakoś tak smętnie i zimno na mnie patrzyła,
Tak obojętnie, jakby widziała tu obcego.
Po chwili u stóp moich kwiaty polne złożyła,
I zaraz odeszła biorąc pod rękę męża swego.
Tak normalnie, z maską w emocje ubogą,
Bez zbędnej refleksji nad przemijaniem,
A przecież kiedyś pójdzie tą sama drogą,
Może wtedy zatęskni za bliskich łkaniem.
Gdzie są ci wszyscy, którzy mnie kochali,
Nie przyszli…? Może wcale ich nie było?
A może ja ich nie widzę, bo są bardzo mali,
Może za życia o miłości tylko mi się śniło?
Na szczęście więcej razy umierać nie muszę,
Czas tu nie istnieje więc lat mi nie przybywa.
Ale zanim jeszcze w dalszą drogę wyruszę,
Poznam ile tajemnic moja strona skrywa…
I będę czekał na tą, która moją pieśń śpiewa,
Tą którą lubię, tą o najpiękniejszej miłości,
Która łez sztucznych po mnie nie wylewa,
Bo wie, że tu jestem i nie boi się przyszłości.
Bogdan Chmielewski
czwartek, 19 marca 2009
Dzień dziewiętnasty
środa, 18 marca 2009
Dzień osiemnasty
wtorek, 17 marca 2009
Dzień siedemnasty
poniedziałek, 16 marca 2009
Dzień szesnasty
niedziela, 15 marca 2009
Dzień piętnasty
Czas jesieni
O tej porze, w dzikim lesie,
Gwałt podnoszą smukłe drzewa.
Powiew wiatru chłód już niesie,
A ptaszyna smutniej śpiewa.
Grzyb wysypał się obficie,
I zza krzaka okiem świeci.
Jakby czekał na przybycie,
Całej chmary swoich dzieci.
Trawa ochrą już się mieni,
Małe krzewy gubią liście.
A w koronie śpią w czerwieni,
Jarzębiny piękne kiście.
Jeleń wyszedł na skraj lasu,
Wszystkim, głosi swoją moc.
Robiąc przy tym dość hałasu,
Ryczy basem całą noc.
Gdzieś w oddali ludzi słychać,
Idą wprost w głęboki bór.
Każdy piękno chciałby wdychać
Ale w dłoniach taszczy wór.
Z worów sypią się plastiki,
Wszelkich flaszek cały stos.
Zaśmiecają obraz dziki,
Śmiejąc się naturze w nos.
Bogdan Chmielewski
sobota, 14 marca 2009
Dzień czternasty
Dzień trzynasty
czwartek, 12 marca 2009
Dzień dwunasty
Nie tak dawno napisałem wiersz o miłości... i dzisiaj chcę go tutaj zaprezentować:
Miłość
Tyś nadzieją mą, natchnieniem,
Gwiazdka z nieba, każdym snem.
Tyś radością, życia mgnieniem
Bryzą morską, każdym dniem.
Tyś mym wiatrem, zapatrzeniem,
Kwiatem modrym pośród łąk.
Tyś akordu cichym brzmieniem
I pieszczotą ciepłych rąk.
Gdy porządki w domu robie,
Słyszę zewsząd piękny śpiew.
Wszystko szepcze mi o Tobie,
Nawet liście starych drzew.
Siadam wtedy przy kominku,
Grzeję dłonie ciepłem drew.
Och, jak marzę o spoczynku,
Gdy buzuje we mnie krew.
Pod kominkiem ogień płonie,
Czarne blachy blaskiem skrzą.
Chodź Jedyny, weź me dłonie,
Obie, ciepła twego chcą.
Jeszcze utul mnie kochanie,
Pieść i całuj twarz we śnie.
A gdy wieczór cię zastanie,
Śpij Mój Miły obok mnie.
Bogdan Chmielewski
środa, 11 marca 2009
Dzień jedenasty
wtorek, 10 marca 2009
Dięn dziesiąty
Dekada
Dzisiaj...a może wczoraj?
Minęła pierwsza dekada.
Jakieś to dziwne?
Partner partnera nie okłada,
Czy to normalne?
Po tylu latach się całować,
Głaskać po dłoniach,
Niczego nie żałować.
Czy to normalne?
Nawet kłócić się nie umiemy.
Wciąż pojednani,
Ciągle pogodni
I zakochani.
Jakieś to dziwne?
Nie z tego Świata...
Po tylu latach?
Bogdan Chmielewski
Dzień dziewiąty
niedziela, 8 marca 2009
Dzień ósmy
sobota, 7 marca 2009
Pogoda marcowa. Nic specjalnego się nie dzieje. Pojechałem na zakupy...trochę ruchu mi sie przyda. Chcę zamieścić fotografię okładki mojego tomiku poezji "Rydwan czasu". Nie wiem czy mi się uda, bo nie jestem aż tak biegły w sztuce tworzenia bloga. Z tekstem szło mi łatwiej, ale z fotografią okładki...? Już nie jestem taki pewny...ale co mi tam...raz kozie śmierć...
To tyle gwoli sprostowania...no cóż całe życie się uczymy...
Dzień siódmy
Pogoda macowa. Nic specjalnego się nie dzieje. Pojechałem wolnej chwili na zakupy. Trochę ruchu mi się przyda. Nie wiem czy mi się uda, bo nie jestem aż tak biegły w sztuce tworzenia bloga. Z tekstem poszło mi łatwiej, ale z fotografią okładki "Rydwany czasu" już nie jestem takim pewny...ale co mi tam...raz kozie śmierć...
Chyba się udało...!
piątek, 6 marca 2009
Dzień szósty
Ziąb marcowy
Za oknem ziąb straszny…
I północny wiatr lodem wieje.
Mimo tak skrajnych warunków,
Moje serce za życiem szaleje.
Kolejny marcowy dzień…
Pędzi chmury zgorzkniałe.
Wszystkie takie bardzo sine,
Ciężkie i deszczem nabrzmiałe.
Idę ulicą dziwnego miasteczka,
Wyciągam zziębnięte dłonie.
Dokoła drzewa w pół zgięte,
Trwają w wichrowym pokłonie.
Szukam ciepłego schronienia,
Ale nikt mnie nie prosi do domu.
Pukam do furt wykwintnych,
Ale otworzyć ich nie ma komu.
Ty jedna stoisz przy mnie cieniem,
I nie boisz się zimnego podmuchu.
Grzejesz mnie ust oddechem,
W gorącym miłości odruchu.
Potem poszliśmy nad dziką rzekę,
Ogrzać dłonie przy ognisku…
A tam na brzegu, dwa łabędzie,
Złączone w miłosnym uścisku.
Bogdan Chmielewski
czwartek, 5 marca 2009
Dzień piąty
Oto on:
A ty mi tylko pieśń zaśpiewaj
Gdy z sił opadnie ciało sterane
I legną w łożu członki zwiotczałe,
Pohamuj proszę serce wezbrane
I przetrzyj oczy łzą nabrzmiałe.
Nie stój nade mną płaczką żałobną,
Ostatniej drogi nie ściel goryczą,
Tylko mnie okryj szatą ozdobną
I wyproś z domu tych, którzy krzyczą.
Nie mów o pechu, o przemijaniu,
Nie wiń nikogo w gorzkiej rozpaczy.
Ksiądz niech zapomni o spowiadaniu,
I sobie niechaj wszystko przebaczy.
A ty mi tylko pieśń zaśpiewaj,
Tą najpiękniejszą, o swej miłości,
Żalu nade mną nie wylewaj,
Bym zabrał w drogę obraz młodości.
Pochyl oblicze gdzie moja głowa,
Utul ją w dłoniach jak przed laty.
A potem szeptaj najczulsze słowa
I nie zapomnij dzisiejszej daty.
W każdą rocznicę pieśń mi śpiewaj,
Tą którą lubię, tą o miłości…
Łez po mnie Miła nie wylewaj,
Tylko mi śpiewaj, śpiewaj o radości.
Bogdan Chmielewski
środa, 4 marca 2009
Dzień czwarty
Dzisiaj nikt mnie nie odwiedził na blogu. Może poezja w obecnych czasach jest już mało popularna. Zwłaszcza ta moja, w konfrontacji z współczesną poezją może jest już przeżytkim...A może nie jest przeżytkiem i przetrwa w takim wydaniu tą nowoczesną...?
Kto wie...? Mój młodszy brat Dżordż podpowiada mi, ze to ja będe górą!
Teraz czas na mój kolejny wiersz:
Dla ciebię wszystko
Dla ciebie zrobię wszystko,
Nawet dam się zbałamucić.
Żebyś tak, choć krótką chwilę,
Chciała się ze mną kłócić.
Dla ciebie zrobię wszystko,
Nawet pozwolę się całować.
Byle bym później wszystkiego,
Nie musiał pragnąć, albo żałować.
Dla ciebie zrobię wszystko,
Nawet oddam się w niewolę.
A gdy będziesz przy mnie spała,
Na wszystko ci pozwolę.
Na szczebioty, na czułości,
Na pieszczoty, na kochanie.
Nawet zgodzę się co ranek,
Byś dawała mi śniadanie.
Dla ciebie zrobię wszystko,
Zbiednieję, albo się wzbogacę.
Mogę nosić wąsy i długie włosy,
Albo ostrzyc głowę na łysa glacę.
Dla ciebie zrobię wszystko,
Nawet dam się pożreć hienie.
Byle byś była przy mnie,
Choćby przez oka mgnienie.
Dla ciebie zrobię wszystko,
Nawet w łóżku się zatracę.
A jeśli przestaniesz mnie lubić,
Wszystko ci kochana wybaczę.
Bogdan Chmielewski
wtorek, 3 marca 2009
Dzień trzeci
Teraz czas na wiersz:
Zmory
Każdej nocy, świtem bladym,
Wpadam w taki dziwny stan.
Klęczę smutny u bram raju,
Trzymam w dłoniach żółty kran.
Z kranu płynie bardzo wolno,
Blady strumyk mlecznej mgły.
Mgła okrywa kołdrą z wiatru,
Dywan z duchów, które szły…
Niosą zmory dziwny sztandar,
W dłoniach dzierżą ludzki los.
Kto żebrakiem uczuć będzie,
Kto dostanie szczęścia trzos.
W pierwszej parze idą głupcy,
Żaden nie wie gdzie ma iść.
Czy ma serce oddać damie,
Czy też wyschnąć tak jak liść.
W drugiej parze idą mędrcy,
Wszyscy wiedzą gdzie iść chcą.
Serc nie dadzą żadnej pannie,
Gdyż o forsie tylko śnią…
W końcu idzie trzecia para,
Chcąca miłość, dawać, brać,
Dla nich liczy się w nią wiara,
Toteż pragną przy niej trwać.
W sercach noszą drugie serca,
Ja na przedzie wiodę prym.
Biegnę, tańczę, radość niosę,
Szczęściem żem pijany w dym.
W oczach mają drugie oczy,
Które dla nich blask chcą nieść.
To nie ważne skąd się patrzą,
Ważna jest w nich piękna treść.
W ustach czują drugie usta,
Które chcą im śpiewać song,
Ten cudowny, bez podłości,
O pieszczocie ludzkich rąk.
A gdy miłość się wypali,
Na pustyni chciałbym być.
Tam odnalazłbym skorpiona,
Z nim o szczęściu dalej śnić.
Niosą zmory ciemność nocy,
Miłość, skrzydła, złote słońce.
Dotąd szczęście będzie trwać,
Dokąd serca są gorące.
Bogdan Chmielewski
poniedziałek, 2 marca 2009
Dzięń drugi
Z lotu ptaka
Szybując wysoko w przestworzach,
Na wszystko patrzyłem z góry.
Widziałem kłosy w złocistych zbożach
Okryte cieniem płynącej chmury.
Posmutniał pejzaż chłodem spowity,
Wiatr pochylił drzew korony
A polny strach łachmanem okryty
Zamknął oczy przestraszony.
Lustrując miasta i wioski uśpione,
Ku barwnej ziemi lot zniżyłem.
Przetarłszy dłonią oczy zmęczone,
Na dole dziwną rzecz odkryłem...
Gdzie sięgam wzrokiem - pustka straszliwa.
Oto człowiek przed człowiekiem
Prawdziwe oblicze ukrywa.
Zamknięci w budynkach z betonu,
Odcięci murem od świata
Niewpuszczając nikogo do domu,
Liczą samotnie upływające lata.
Bogdan Chmielewski
niedziela, 1 marca 2009
Od tygodni tkwię w pułapce,
Bowiem pewien dziwny pan,
Na wesele chce mnie prosić
I na parkiet porwać w tan.
Mam nie lada ci rozterkę,
Gdyż ten nieco dziwny gość.
Na mój widok aż się trzęsie,
Albo sztywny jest jak kość.
Gdybym jeszcze tak ciuteczkę,
Miała w sobie dlań czułości,
Gdyby tak choć odrobinkę,
W sercu było dlań miłości.
Żeby chociaż był ładniejszy,
Albo w sobie miał to coś…
Żeby nie był taki smętny
I nie robił mi na złość…
Och tańczyłabym do rana,
Potem jeszcze kilka dni.
Zatraciłabym się w pląsach,
Gdybyś tańczył ze mną Ty.
Może powiesz mi mój Miły,
Przyjąć mam ów zaproszenie?
Zechciej wesprzeć dobra radą,
Mam go spławić w oka mgnienie?
W duszy mojej tyle trwogi,
Oczy błyszczą, serce drży.
Czuła bym się tak bezpiecznie,
Gdybyś chciał iść ze mną Ty.
Wyjdź na parkiet smukła damo,
Pokaż wszystkim strojne szaty.
Bać nie musisz się nikogo,
Bo masz wygląd przebogaty.
Już derwiszem płyniesz w sali,
Światła błyszczą, muzyk gra.
Wszędzie stoły, przy nich goście,
Targ o serce twoje trwa.
Już by chcieli ci przystroić,
W biały welon smutną twarz.
A paluszek w złoty krążek,
Potem wzięli by co masz…
Wzięli wolność by, swobodę,
Blask twych oczu i ust dźwięk.
A gdy miłość słodką skradną,
W sobie będziesz nosić lęk.
Och jak chciałabym ten krążek,
Ślubnej sukni ażur lśniący.
Gdybyś dał mi czułość dłoni,
Albo tylko wzrok błyszczący.
Och tańczyłabym do śmierci,
Potem jeszcze kilka dni.
Zatraciłabym swą duszę,
Gdybyś tańczył ze mną Ty.
Bogdan Chmielewski
Nieśmiała
Niedawno
Poznałem kobietę
I ładna i bardzo miła,
Tylko wstydliwa była...
O miłości mówić nie chciała,
Może była chłodna,
A może nie umiała...
Niedawno
Wziąłem ją w ramiona,
Ale mnie nie objęła,
Tylko stała spłoszona.
Jakby niczego nie rozumiała.
Może się bała,
A może nie chciała...
Niedawno
Siedzieliśmy w promieniach słońca,
A ona strach przełamała
I moją dłoń pogłaskała.
Może była mniej spięta,
A może już chciała.
Bogdan Chmielewski
Początek
Właśnie dzisiaj po raz pierwszy odważyłem się zaistnieć publicznie. Miałem wiele wątpliwości co do pokazania się na takim szerokim forum publicznym, ale skoro przełamałem własne opory, będę się starał pokazać czym się zajmuję jeśli chodzi o pole literackie. Chcę zaprezentować swoje wiersze, a w przyszłości może i fragmenty moich książek. Może tą drogą uda mi się zainteresować któreś z wydawnictw i owocem tego zainteresowania będzie wydanie mojej twórczości.
Dzisiaj chciałbym zaprezentować jeden z moich wierszy:
W poszukiwaniu miłości
Szukałem w lasach
I w górach wysokich...
Wśród łąk soczystych
I mórz głębokich.
Szukałem w ludziach
I w murach kościelnych...
Wśród wydm piaszczystych
I w domach weselnych.
Szukałem w ciemnej przestrzeni
I w sercach kobiet świata...
Wśród egzotycznych kwiatów
I wiosną... i każdego lata.
Już skroń posiwiała
I postać ku ziemi się chyli,
A ja... i inni wędrowcy
Niczegośmy nie odkryli.
Gdy utrudzony usiadłem na łące
I zanurzyłem dłonie w zieleni...
Nagle pojąłem - Tu jej nie znajdę!
Chyba, że... w innej przestrzeni.
Bogdan Chmielewski