EPILOG

Po długim wahaniu postanowiłem zakończyć pracę z prowadzonym od ponad 500-set dni blogiem pt. "Poezja, którą da się czytać". Jak spostrzegliście 7 ostatnich postów zasadniczo odbiegało tematem od wcześniejszych treści, dlatego zostały przeniesione do nowoutworzonego bloga, który będzie poruszał właśnie taką tematykę. Mam nadzieję, że te ważne tematy wciągną was i zachęcą do czytania, i czynnego uczestnictwa w życiu nowego bloga pt. "Tropem dziwactw i bezsensu". Zapraszam. Oto nowy adres pod którym mnie znajdziecie:

http://tropem-dziwactw-i-bezsensu.blogspot.com

poniedziałek, 22 lutego 2010

Dzień 359

A więc jest już godzina 21:30. Dzisiejszego posta poświęcę sprawie małych i z pozoru nic nie znaczączych rzeczy... takich niezauważalnych gestów jakimi są maleńkie niespodzianki i drobniutkie upominki... ile one nam sprawiają niewypowiedzianej przyjemności. Jednak nie o nich chcę tu powiedzieć. Zawsze gdy widzę obojętnie przechodzących obok siebie ludzi zastanawim się dlaczego nie ma w nich serdeczności i choćby małej radości... Dzisiaj radość na ulicy wzbudza zdziwienie i niemal zgorszenie. Gdy idzie mała grupka roześmianej młodzieży patrzymy na nich jakby byli z innego świata. Nie chcemy podzielać ich radości bo uważamy, że to nie wypada... sdzczególnie nam dorosłym! Dlatego bardzo często nie dostrzegając niczego obok siebie idziemy jak martwe automaty... Zachowujemy się jakbyśmy byli bez chęci do życia i w ponurym skupieniu omijamy się jak gradowe chmury. A niedaj boże tak przypadkowo takiego potrącić... Aż boję się pomyśleć co mógłbym usłyszeć... Na woskowych maskach nie można dostrzec ani cienia radości, ani uśmiechu, ani pogody ducha. Dlaczego niosąc swój smutek... smutasy rozdają go wszystkim napotkanym przechodniom. Dlaczego nie potrafimy się do siebie uśmiechać... ot tak cieplutko i bez przymusu. Przecież uśmiech nic nie kosztuje. A wręcz może sprawić, że zarazimy nim innych... oni następnych i matrwe twarze mogą doznać ożywienia. Ja doznaję fantastycznie miłego uczucia gdy bez względu na wiek, przechodzący obok mnie przechodzień wykona maleńki gest ustępstwa, by umożliwić spokojne wyminięcie się na drodze. Ja robię to samo i uśmiecham się do tego kogoś, a jeśli odwzajemni uśmiech to chcę mu podziekować za miły i kulturalny gest... Czy to dla reszty... tych którzy takich gestów w swoim cynizmie i arogancji do wszystkiego co ich otacza nie znają, jest to czymś co przekracza ich możliwości pojmowania i wykonania...!? Mam wielką rzdość w sercu gdy wchdzę do sklepu, albo do jakiegoś bubynku publicznego. Zwłaszcza gdy i idzie lub wychodzi jakaś osoba... wtedy ustępuję jej pierwszeństwa przejścia i dostrzegam na twarzy tej osoby zdziwienie... Jednak ten gest powoduje, że zaraz się uśmiecha i co niektóra podziękuje... Ale są i takie, które patrzą na mnie jak na odźwiernago, który ma obowiązek otwierać im drzwi... Są takie dumne, że nie wyduszą z siebie choćby najskromniejszego uśmiechu, a nawet nie raczą przychylnie na mnie spojrzeć... o podziękowaniu muszę natychmiast zapmnieć... i wiecie co ja wtedy robię...? Mówię do tych osób: Dziękuje, że zechciała Pani przejść...! Skutkuje natychmiast piorunującym spojrzeniem... ale nie zamarzam... mam gorące serce... Pa.

4 komentarze:

  1. TAK, MASZ RACJĘ...BARDZO WIELE OSÓB NIESIE NA SWOJEJ TWARZY GRYMAS ZŁOŚCI, NIECHĘCI, ŻALU , WŚCIEKŁOŚCI... POWODY BYWAJĄ RÓŻNE BO SĄ SAMOTNE, NIEKOCHANE, BO DZIECI ŻYJĄ JUŻ SWOIM ŻYCIEM I " CIĄGŁE " MĄDRE RADY BABCI " SĄ IM NIE POTRZEBNE , BO KOWALSCY MAJĄ NOWY SAMOCHÓD A MALINOWSCY ZNOWU JADĄ NA URLOP ZA GRANICĘ... I TAK MOŻNA BY WYMIENIAĆ W NIESKOŃCZONOŚĆ...POWODY DO PONURACTWA. ŻAL MI TAKICH LUDZI , CO TO NIE MAJĄ SWOJEGO ŻYCIA, SWOICH PRZYJACIÓŁ SĄ ZGORZKNIALI I TYLKO NA SIŁĘ STARAJĄ SIĘ ŻYĆ ŻYCIEM INNYCH , PLOTKUJĄ , SĄ NIEPOGODZENI ZE SWOIM WIEKIEM, WYGLĄDEM , PRZEMIJAJĄCĄ URODĄ... UWAŻAJĄ, ŻE NIE MAJĄ JUŻ Z CZEGO SIĘ CIESZYĆ .
    JA JESTEM TAK ZWANĄ " W " EMERYTKĄ - CZYLI PRZESZŁAM NA WCZEŚNIEJSZĄ EMERYTURĘ , DZIECI TEŻ " WYFRUNĘŁY Z GNIAZDA " I PO PÓŁTORAROCZNYM " NIAŃCZENIU NAJUKOCHAŃSZEJ " WNUSI ZOSTAŁAM SAMA , NO NIE ZOSTAŁ ZE MNĄ KOMPUTER... TAK TO ON JEST SPRAWCĄ TEGO, ŻE NIE MAM CZASU NA NUDĘ . POZNAŁAM WSPANIAŁYCH LUDZI, PRZYJACIÓŁ , JESTEM TYLKO " NIEDZIELNĄ " BABCIĄ , ROZMAWIAM Z WNUSIĄ I DZIEĆMI CODZIENNIE NA SKYPIE , ŻE NIE BACZĄC NA SWOJE LATA UCZĄ SIĘ METODĄ " PRÓB I BŁĘDÓW " NIE WSTYDZĘ SIĘ POPROSIĆ O POMOC, JEŻELI CZEGOŚ NIE WIEM . CHODZĘ OD NIEDAWNA NA GIMNASTYKĘ DLA SENIORÓW, OD DZISIAJ NA TAI CHI, JAK STOPNIEJE ŚNIEG BĘDZIEMY CHODZIĆ Z KIJAMI...[ TROSZKĘ JESZCZE PRACUJĘ...] NIE MAM CZASU NA NUDĘ A JAK POPATRZĘ NA TE EMERYTKI Z " UNIWERSYTETU 3 WIEKU " JAKI ONE MAJĄ APETYT NA ŻYCIE, JAKIE SĄ POGODNE, ZADBANE I ZAWSZE UŚMIECHNIĘTE [ MIMO, ŻE KOLANKO BOLI, KRĘGOSŁUPEK STRZYKA ]. JA TEŻ ZAPISZĘ SIĘ DO " KOŁA EMERYTÓW, BĘDĘ CHODZIŁA DO TEATRU, NA WYSTAWY , BĘDĘ SIĘ CIESZYŁA ŻYCIEM . NIE MUSZĘ JUŻ ŻYĆ CODZIENNYMI PROBLEMAMI DZIECI... BO TO JEST ICH ŻYCIE , TO ONI WYCHOWUJĄ SWOJĄ CÓRKĘ A JA BABCIA MOGĘ JĄ MĄDRZE ROZPIESZCZAĆ... CHCĘ PIĘKNIE PRZEŻYĆ TĘ RESZTĘ ŻYCIA, UŚMIECHAĆ SIĘ " ROZDAWAĆ UŚMIECHY " DOOKOŁA I ZARAŻAĆ NIMI WSZYSTKICH . CZEKAM JESZCZE NA TEGO SWOJEGO PARTNERA " DO TYCH WSPÓLNYCH SPACERKÓW PO PARKU " RAZEM BĘDZIE PRZYJEMNIEJ I ŁATWIEJ , WIĘCEJ POWODÓW DO RADOŚCI I WZAJEMNEJ TROSKI , NAWET ZIÓŁKA BĘDĄ MIAŁY LEPSZY SMAK...
    KOCHANI CIESZMY SIĘ Z DROBIAZGÓW, MIEJMY PRZYJACIÓŁ , SPOTYKAJMY SIĘ Z NIMI... I NIE BĄDŹMY SAMI A WTEDY UŚMIECH BĘDZIE CZĘSTO GOŚCIŁ NA NASZYCH TWARZACH I JESZCZE BĄDŹMY DLA SIEBIE WZAJEMNIE ŻYCZLIWI ,BO TO CZYNI ŻYCIE PIĘKNIEJSZYM. DZIĘKI BOGUSIU ZA TEN TEMAT DO PRZEMYŚLEŃ... UŚMIECHNIĘTA NIE OD ŚWIĘTA BOŻENKA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słowa i gesty w życiu codziennym - jakże ważny to temat. Mają one tak wielkie znaczenie w każdej sferze naszego życia i jakże czasami nie docenianie.
    W życiu domowym, rodzinnym - łagodzą stres, wyciszają emocje, sprawiają, że czujemy się nadal kochani, atrakcyjni, potrzebni - dzień dobry kochanie, jak się czujesz, jak minął dzień, tęskniłem/łam za Tobą, myślałem/łam o Tobie.
    Muśnięcie policzka, ręki, włosów, uśmiech, przytulenie, spojrzenie w taki jedyny specjalny sposób, pomachanie przez okno gdy ktoś wychodzi, rozmasowanie zdrętwiałego od pracy karku bliskiej osobie, podanie herbatki, otulenie kocem na ileż sposobów można okazać swoją miłość i czułość.
    W stosunku do innych osób na mieście, w pracy, w środkach komunikacji, w sklepie to np. podanie ręki wysiadającej starszej lub niesprawnej osobie. Dla nas zdrowych, silnych ludzi to tylko 3 stopnie - dla nich to przepaść - nasza ręka to filar, oparcie, stabilność. Wiemy jak wyglądały ulice tej zimy - czy pomyśleliśmy o tym co czuje niewidomy błądząc w ciemności swoją laską i potykając się na znanej dotychczas drodze o miliony przeszkód?... albo człowiek na wózku, który skostniałymi od zimna rękoma próbuje przedrzeć się przez zwały śniegu? Tam, potrzebna jest nasza pomoc, ten wydawałoby się drobny gest jak podanie ręki, popchnięcie wózka.
    Dziecko zagubione w supermarkecie - nasza ręka i uśmiech ukoją jego łzy. Nasze domy są już w większości zaopatrzone w domofony - kiedy widzimy sąsiada/kę poczekajmy - te kilka chwil nas nie zbawi, a oni obładowani siatami jak wielbłądy będą nam wdzięczni, że nie muszą wyczyniać ekwilibrystyki w poszukiwaniu kluczy.
    Tysiące możliwości, które nic nie kosztują a tak ułatwiają i umilają życie naszym "współbraciom" i przynajmniej w założeniu mogą dać tak wiele satysfakcji nam samym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, szczególnie widać to jak sie gdzieś wyjedzie i później wraca. Słusznie halrich zauważyłeś, ze to warunki w jakich żyja ludzie w dużej mierze determinują ich zachowanie. Jak nie być ponurym jak nie starcza od pierwszego do pierwszego, jak brak pracy, albo zdrowie szwankuje. No tak, ale myślę ze wychowanie od małego i schematy, które nam się narzuca też ma znaczenie. Myślę, że to się zmieni. My Polacy, ponurzy z natury, uczymy się od innych narodów innego zachowania i potem jak wracamy, zarażamy, mam nadzieje innych.

    OdpowiedzUsuń